„Titanic – Prawdziwa Historia”. Przygotowania do słynnej Wystawy, w rocznej retrospekcji.

Pierwsze dni roku 2018 były dla mnie bardzo miłym czasem. Mając w głowie podsumowania z mijającego 2017, dotarła do mnie wówczas niezwykle ciekawa informacja. Po raz pierwszy w Polsce miała być wystawiona ekspozycja artefaktów wydobytych z Titanica. Dowiadywałem się o tym z różnych źródeł w relatywnie krótkim czasie.

W pierwszej chwili, trudno mi było w to uwierzyć, gdyż od wielu lat marzyłem, by ta słynna wystawa pojawiła się kiedyś w naszym kraju. Pamiętam doskonale, gdy kilka lat wcześniej, w 2013 roku, zwiedzałem ją w Paryżu, pod jej międzynarodową nazwą „Titanic – the Artifact Exhibition”. Zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Już wtedy budowałem sukcesywnie swoją kolekcję pamiątek związanych z White Star Line, aczkolwiek była wówczas stosunkowo niewielka.

Będąc w Paryżu, z wielką uwagą zatrzymałem się przy gablotach z porcelaną wydobytą z Titanica i oglądałem ją pod kątem, na tyle ile warunki pozwoliły, by dostrzec utracone dekoracje na wzorach pierwszej klasy. Przywołując te wspomnienia, poczułem, że mogę je powtórzyć w Krakowie. To właśnie tam miała otworzyć w lutym 2018 kolejna edycja tej podróżującej po świecie wystawy, pod polską nazwą „Titanic – Prawdziwa Historia”.

Chcąc dopytać się o kilka szczegółów, zwróciłem się do organizatorów, którzy, jak się okazało z rozmowy, mieli się za moment ze mną kontaktować. Nie ukrywając zaskoczenia, zapytałem o powód. Okazało się, że moja pasja, którą dzieliłem się na blogu, wzbudzała ich zainteresowanie. Szybko znaleźliśmy wspólny język i już wkrótce pojawiłem się w Krakowie.

Poniżej kilka zdjęć ze skąpanej w zimowym słońcu trasy do Krakowa.

Hotel Forum, robiący niezwykłe wrażenie budynek, opuszczony od lat, miał znów tętnić życiem. To właśnie ten znany budynek – perła architektury PRL – został wybrany na lokację wystawy. Pamiętam moją pierwszą wizytę. Byłem pod wielkim wrażeniem, gdyż okazało się, że specjalnie dla tego przedsięwzięcia przearanżowano cały parter budynku, podprowadzono specjalne instalacje elektryczne, klimatyzację… chodziłem po salach, po których przewijały się dziesiątki pracowników, z wiertarkami, kablami, farbami. Przestrzenie wystawiennicze, niczym scenografia filmowa, powstawały w Hotelu Forum sprawniej, niż przewidywał harmonogram prac.

Zbudowanie takiej ekspozycji to poważne przedsięwzięcie pod względem logistyki, o czym nie zdają sobie często sprawy zwiedzający. Koordynacja produkcji, a następnie praca przy eksponatach jest niełatwym zadaniem, w które zaangażowane są całe zespoły ludzi. Nigdy nie spotkamy ich na wystawie, jako zwiedzający, ale to ich pracy zawdzięczamy finalny efekt.

Moim spacerom po tej swoistej budowie, towarzyszyły liczne rozmowy. Zapoznałem organizatorów bliżej z moimi zbiorami, a oni wyrazili ochotę, by kilka eksponatów z „Polskiej Kolekcji” znalazło się na stałej ekspozycji. Nie było to do końca łatwe, gdyż w uprzednio rozplanowanej już przestrzeni, wymagało to dołączenia kilku dodatkowych gablot oraz wybudowania dodatkowej, ale wszystko się korzystnie potoczyło.

Ostatecznie, do Krakowa z mojej kolekcji trafił fragment listwy z Wielkich Schodów, jedwabna pocztówka z Titanica, karty do gry White Star Line, oraz panel zegarowy, będący elementem scenografii filmu Jamesa Camerona. Dodatkowo, z moich zbiorów, w kilku innych gablotach znalazły się banknoty używane na ziemiach polskich na początku XX wieku oraz zdjęcie pokazujące modę damską z ok. 1900 roku. O zdjęciu wspomnę nieco później.

Poczułem wielką ekscytację, a kiedy przywiozłem do Krakowa eksponaty, wspólnie z ekipą produkcyjną uzgodniliśmy ich rozmieszczenie, oświetlenie i wiele innych szczegółów. Z panelem zegarowym był największy problem logistyczny, przyjechał po niego samochód dostawczy, z uwagi na rozmiar i ciężar skrzyni, w której był umieszczony od czasów Hollywood.

Przy budowie wystawy poznałem również osoby bezpośrednio związane z opieką nad artefaktami z Titanica. Zapoznałem się z tym, w jaki sposób wygląda ich praca i jak podróżują słynne eksponaty. Pamiętam dobrze pierwszy moment, kiedy zobaczyłem niektóre z nich, przygotowywane do umieszczenia w gablotach. Jeden z konserwatorów wówczas przechodził obok mnie, prowadząc specjalny wózek, służący do przewozu artefaktów. Przedstawiliśmy się sobie, ale tym samym, wózek się zatrzymał. Spojrzałem w dół, tak najzwyczajniej, na wózek i jego bardzo niezwykłą zawartość i oniemiałem. To pierwsze, wzruszające odczucie i spełniające się osobiste marzenie.

Jedną z osób, którą poznałem wówczas, była Alexandra Klingelhofer, która pełni funkcję wiceprezydenta Premier Exhibitions ds. kolekcji. To właśnie ona sprawuje pieczę nad eksponatami. O tym, jak zaowocowało to niezwykłe spotkanie, napiszę w późniejszym czasie.

Mocna dawka emocji, pomieszana z poznawaniem wystawienniczej przestrzeni 2000 metrów kwadratowych, mocno wpisała się w moje wspomnienia ze stycznia 2018.

W międzyczasie, pojawił się temat mojej współpracy z wystawą. Miałem zostać jej ambasadorem w Polsce. Zabrzmiało jak propozycja nie do odrzucenia. Zrozumiałem tez wtedy, że kończy się czas anonimowego prowadzenia bloga, gdyż nie sposób będzie nie wspomnieć na blogu, że z wystawą autor bloga nie ma nic wspólnego.

Luty zbliżał się nieubłaganie. O wspomnieniach z tego czasu – już wkrótce 🙂

RSS
Facebook
YOUTUBE