Cz.5. Transatlantycki rejs na Queen Mary 2 – śladami Titanica w niezwykłym towarzystwie.

Wpis jest kolejną częścią opowiadania. Jeśli czytelnik nie zna poprzednich, zapraszam uprzednio do przeczytania części: pierwszejdrugiejtrzeciej oraz czwartej


Jednym z ciekawszych wydarzeń na pokładzie Queen Mary 2 w ciągu dnia jest tzw. Afternoon Tea, czyli popołudniowa herbata. W pierwszej chwili brzmi to zapewne nieco enigmatycznie, ale jest to wielka tradycja linii Cunard, kontynuowana od ponad stu pięćdziesięciu lat!

Herbata przygotowywana jest specjalnie dla Cunarda, jako mix herbat Assam, Kenijskiej i Ceylon. Samo wydarzenie jednak nie polega wyłącznie na podaniu samej herbaty.

Afternoon Tea na pokładzie Queen Mary 2 odbywa się Sali Balowej. Codziennie, kilka minut po godzinie 15 otwierają się drzwi do tego wielkiego pomieszczenia, nazywanego „Queen’s Room”. Sala robi wrażenie nie tylko w wieczorowej oprawie, ale również za dnia. Przy wejściu znajduje się popiersie Królowej Marii.

Aby wziąć udział w „herbatce”, dobrze jest być chwilę wcześniej, by zająć w miarę atrakcyjny stolik. Gdy goście zasiądą przy wybranych miejscach, wzrok w naturalny sposób kieruje się na środek parkietu Sali Balowej, gdzie w oczekiwaniu siedzą muzycy. W trakcie mojego rejsu było to trio smyczkowe bądź harfistka.

Gdy wybija 15:30, muzycy zaczynają grać – a po obu stronach sali, otwierają się drzwi i w rytm klasycznych utworów wkracza parada kelnerów, którzy w białych marynarkach i białych rękawiczkach niosą platerowane srebrem tace i dzbanki z herbatą, rozchodząc się wkoło całej sali. To bardzo efektowny moment.

Kolejni kelnerzy, w odpowiednim odstępie czasu, zjawiają się z małymi kanapkami oraz słodkościami. Wszystko to jest podawane szczypcami na talerzyki, a herbata w filiżance nigdy się nie kończy. Pasażerowie są dopieszczeni absolutnie w każdej kwestii. To duże doznanie dla różnych zmysłów, nie tylko smaku ale przede wszystkim szeroko pojętej estetyki. A wszystko to gdzieś na środku Atlantyku…

Chciałbym w tym momencie zrobić pewną dygresję i przywołać postać jednego z najbardziej znanych historyków Titanica i eksperta w zakresie biografii wielu pasażerów – Dona Lyncha. Don, wspólnie z Jamesem Cameronem, brał udział w projekcie dokumentalnej wyprawy do Titanica „Ghost of the Abbys”. Jeśli Czytelnik nie zna tego reportażu, to gorąco polecam jego obejrzenie. W trakcie tej wyprawy nakręcono wyjątkowy materiał filmowy z wraku.

Warto także wspomnieć, że Don, razem z wybitnym malarzem marynistą, Kenem Marschallem, jest autorem książki „Titanic – an Illustrated History”, znanej pasjonatom Titanica. To z jego rad James Cameron korzystał w trakcie realizacji filmu „Titanic”. Don pojawił się jako statysta w jednej z historycznie odtworzonych scen, jest tutaj widoczny jako pan w kapeluszu.

Ale czemu o tym piszę…? Być może czytelnicy pamiętają, gdy wspomniałem enigmatycznie o pewnej osobie, którą spostrzegłem wśród tłumu pasażerów w trakcie ćwiczeń z ewakuacji statku na początku rejsu. To właśnie Don był tą osobą… Jak się okazało, właśnie podróżował prywatnie na Queen Mary 2!

Jeden z moich współtowarzyszy rejsu znał go osobiście, więc Don, dowiadując od kolegi o naszym kilkuosobowym gronie pasjonatów, postanowił się z nami spotkać na wspomnianym wcześniej „Afternoon tea”. Spędziliśmy razem kilka godzin przy stoliku, co znacznie przekroczyło oczekiwaną przeze mnie grzecznościową formułę . Byliśmy ostatnimi gośćmi opuszczającymi salę, a wychodząc zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcie.

Kiedy podziękowaliśmy Donowi za poświęcony nam czas i spotkanie, odpowiedział nam „Let’s make another one tomorrow”… uśmiechy zagościły na naszych twarzach i tak, dzień w dzień, razem chodziliśmy na popołudniową herbatę. Każdy z nas miał nieco inny obszar zainteresowań związanych z historią Titanica i White Star Line, tak więc czerpaliśmy z tego czasu w bardzo efektywny sposób, słuchając siebie wzajemnie z uwagą.

Kiedy dwa dni wcześniej wchodziłem na statek w Southampton, w kabinie czekał powitalny szampan. Pozostawiłem go na moment, gdy jeden ze kolegów świętował swoje urodziny. Wówczas, każdy z nas przyszedł ze swoją butelką do Carinthia Lounge, gdzie siedzieliśmy i rozmawialiśmy z Donem do późnej nocy. Taki wieczór był sam w sobie doskonałym prezentem dla pasjonata.

Z biegiem kolejnych dni, Queen Mary 2 konsekwentnie podążała w stronę Nowego Jorku. Byliśmy już po przekroczeniu połowy długości rejsu i zbliżaliśmy się w rejony Nowej Funlandii. To oznaczało jedno… byliśmy coraz bliżej Titanica. Nieco nostalgicznie czułem się na pokładach spacerowych statku, patrząc w fale oceanu, mając jednocześnie w głowie to, że prawie tysiąc pięćset pasażerów, sto siedem lat wcześniej, miało przed oczami podobny widok po raz ostatni w życiu i nie ujrzało już więcej słońca. Tak wspomniany ostatni wieczór Titanica ukazano w filmie Camerona…

Zgodnie z informacjami otrzymanymi od Kapitana Hashmi, 18 kwietnia 2019, około godziny 22, mieliśmy przepływać najbliżej wraku Titanica. O tej godzinie statek pustoszeje zupełnie. Przy windach klatki D, na pokładzie siódmym, spotkałem się z Pavlem, Richardem oraz z Donem i Barbarą.

Gdy otworzyliśmy drzwi na pokład spacerowy, ten był pokryty kroplami wody od fal oceanu. Sceneria była nieco surrealistyczna. Skierowaliśmy swoje kroki w stronę rufy statku i masztu flagowego. Wiatr był bardzo silny tamtej nocy. Byliśmy tam sami. Spokojnym krokiem podeszliśmy do relingu. Patrzyliśmy na pianę powstałą w wyniku prac śrub wielkiego liniowca… była jasna, oświetlona przez lampy statku, a kilkadziesiąt metrów dalej ginęła gdzieś w mroku oceanu. Niesamowicie wyglądał wówczas księżyc zza chmur.

Będąc najbliżej miejsca tragedii z 1912 roku, złożyliśmy kwiaty do wody. Don wziął dwie piękne długie białe róże i wyrzucił je za rufę statku. Jedną, za tych którzy zginęli pamiętnej nocy, drugą, za tych którzy wówczas przeżyli. Wtem porywisty wiatr poderwał jedną z róż. Ta, długą chwilę, oddalając się od nas, tańczyła samotnie w powietrzu zanim opadła na fale oceanu. Ta wyjątkowa chwila na długo pozostanie w moich wspomnieniach. Zostałem tam jeszcze chwilę sam.

Inne ciekawe wydarzenie miało miejsce nazajutrz, 19 kwietnia 2019. Jeden z moich współtowarzyszy podróży, Kalman Tanito, kolekcjoner z Budapesztu, zabrał ze sobą na nasz rejs oryginalną flagę Cunarda z poprzedniej Queen Mary (w służbie od 1936 do 1967). Kapitan Hashmi był pod wrażeniem jego pomysłu i wyraził chęć, by ta flaga zawisła na maszcie na Queen Mary 2 w ten dzień, z uwagi na mniej wietrzną pogodę. Tak więc, od rana do popołudnia, flaga, po kilkudziesięciu latach znów przekraczała Atlantyk, trzepocząc na maszcie transatlantyku.

To piękne historyczne nawiązanie nie przeszło bez echa, wielu pasażerów fotografowało tą flagę na maszcie, jak i na statku pojawiały się oficjalne informacje o starej fladze będącej znów w użyciu. O godzinie 18, razem z Donem, Barbarą i Kalmanem pojawiliśmy się przy maszcie, by odebrać flagę, którą osobiście przekazał właścicielowi sam Kapitan. Wtedy też ostatni raz zamieniłem kilka słów z dowódcą statku.

Z nawiązań historycznych w trakcie transatlantyckiego rejsu, nie zabrakło również miłego akcentu w kwestii dawnej zastawy stołowej używanej na statkach Cunarda. Pierwszy raz miałem okazję wziąć do ręki oryginalny talerz Cunarda z lat 20-30, ze słynnej serii „Birds of Paradise”, z kolekcji kolegi Richarda. Po kilkudziesięciu latach, podobnie jak flaga Kalmana, znów odbywał transatlantycką podróż. Choć moim obszarem zainteresowania jest zastawa z White Star Line, związana z Titanikiem, warto poświęcić jedno zdanie o tej słynnej serii z konkurencyjnego Cunarda. Podobno pasażerom wówczas tak bardzo podobała się ta seria, że wiele elementów zastawy opuszczało pokład statków… w ich kieszeniach. Linia, by powstrzymać tą sytuację, postanowiła wyprodukować identyczną serię porcelany i umożliwić kupowanie jej pasażerom w sklepach z pamiątkami. To na takich talerzykach serwowano zapewne ciastka na Afternoon Tea na dawnej Queen Mary.

Z garści wspomnień, które postanowiłem spisać, pozostało jeszcze kilka, którymi podzielę się z Wami w szóstej, ostatniej odsłonie, już wkrótce na blogu.

RSS
Facebook
YOUTUBE